Może to przebrzmiała chwila,
ja bym ci go postawiła,
nie leż jak wór soli, trup,
rusz się i podejmij trud.
Zatkaj moją pustą dziurkę,
ciepłą kiszką lub ogórkiem,
czymś, by ostrą rozkosz dało
i w mej myszce chlupotało.
Takie złote masz paluszki,
płatki róży weź w opuszki,
niech języczek pieści ciało,
nie bądź w łożu martwą skałą.
Gdy opadnie kulminacja,
wezmę koniec twój do tańca,
ujmę sprawy w usta, dłonie,
niech rozkwitnie w moim łonie.
A gdy dojdziesz już kochany,
w koło wszystko obryzgamy,
szybki prysznic, po kolacji
trzeci akt namiętnej akcji.